Błąd
  • The RokSprocket Module needs the RokSprocket Component installed.
Drukuj

Historie rodziców

włącz .

Moja nieśmiała Justyna

Nie należę do osób śmiałych. Dlatego podzielenie się tą historią nie było dla mnie proste. Nie lubię się uzewnętrzniać, pisać o sobie, zabierać głos na spotkaniach. Jestem cicha i spokojna. Czasami nieśmiała.

Justynę urodziłam dość późno, po trzydziestce. Na szczęście obyło się bez komplikacji. Pierwsze kilka lat rozwijała się bardzo dobrze, sporo mówiła, była energiczna i rozkrzyczana. Cieszyłam się, ponieważ była moim przeciwieństwem. Ja w dzieciństwie niewiele mówiłam.

Dwa lata po porodzie odszedł mój życiowy partner. Okoliczności nie mają znaczenia, jednak obie bardzo przeżyłyśmy to rozstanie. Partner był dla mnie ogromnym oparciem, dlatego jego nieobecność wydawała mi się tym bardziej dotkliwa. Justyna niewiele rozumiała z sytuacji, jednak przykro jej było patrzeć na wiecznie zapłakaną mamę.

Kilka lat temu Justynka rozpoczęła naukę w przedszkolu. I tutaj również zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, bowiem komunikowała się z rówieśnikami, bawiła, spędzała z nimi czas. Była rozbrykana, tańczyła, śpiewała, uczyła się czytać i pisać. Wydało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

 Któregoś popołudnia zadzwoniła do mnie przedszkolanka z pretensjami, że moje dziecko nie ma ochoty z nią rozmawiać. Nie tylko nie rozmawia, ile wydaje się samym tym faktem zestresowane. Wydawało mi się to dziwne, gdyż Justyna nie miała problemu z rozmową z dorosłymi. Cały czas obracała się w kręgu rodziny. Wydawało nam się (z przedszkolanką), że jej to przejdzie. Nie przypuszczałyśmy, że to mutyzm.

Po kilku miesiącach wzajemnych pretensji, płaczów, braku zrozumienia, przedszkolanka poleciła mi pójście do psychologa. Najpierw wydawało mi się to niepotrzebne, w końcu Justyna świetnie się bawiła, nie miała problemów. Jednak córka stawała się coraz bardziej nieznośna, nerwowa. Tak jakby dopiero po czasie zaczęła wstydzić się rozmów z innymi. W końcu doszło do tego, że na placu zabaw nie odzywała się do dzieci w ogóle.

To był przełom. Pani psycholog, do której poszłyśmy, skierowała nas od razu do poradni „Mówię”. Jej opowieści o mutyzmie wybiórczym, schorzeniu, nic mi nie mówiły. Dopiero w poradni powiedzieli mi, co dokładnie jest mojej córce, co to jest mutyzm. Cieszyli się, że przyszłam tak wcześnie.

                Przeszłyśmy z Justynką bardzo dużo. Na szczęście teraz, po dwóch latach, jest już dobrze. Nie wstydzi się, mówi. Czasami widzę, że się nad czymś poważnie zastanawia, ale to mija. Ale najważniejsze to to, że ja sama przełamałam swój wstyd i poszłam do poradni. Dzięki temu Justyna jest zdrowa i nie ma problemu z nawiązywaniem interakcji z innymi.

 

Ona jest nieśmiała. 

Razem z mężem prowadzimy własny sklep. Nie jest to duża firma, ale oboje dajemy jakoś radę. W momencie, gdy urodziła nam się córka, to właśnie elastyczny grafik pracy uratował nas od bankructwa.

Agusia nie była energicznym dzieckiem, wdała się w tatę. Spokojna, cicha, zawsze poważna, nigdy nie lgnęła do innych dzieci. W domu uśmiechnięta, otwarta, rozgadana, przy rodzinie cicha, zamknięta.

Zaczęło się od telefonów. Córka od zawsze pierwsza podnosiła słuchawkę telefonu, pierwsza była przy drzwiach, pierwsza mówiła dzień dobry. W wieku trzech lat powoli się to zmieniło.

                Początkowo wydawało mi się, że córka przechodzi „bunt trzylatka”. Z uśmiechem reagowałam na jej „nie odbiorę telefonu”, wymowną ciszę po usłyszanym „dzień dobry”. Jednak kiedy i w przedszkolu mała przestała mówić, zaczęłam się zastanawiać.

W naszym życiu od lat nic się nie zmieniało, także nie mogło mieć to wpływu na rozwój córki. Niemniej popytałam wśród znajomych, rodziny, wszyscy mi odpowiadali tak samo – jest nieśmiała, wyrośnie z tego. Niestety objawy się nasilały, do tego wszystkiego stała się zalękniona, bała się ludzi, samochodów. W końcu, na przekór rodzinie, wybrałam się do psychologa. Najpierw był jeden, potem drugi, trzeci, w końcu któryś z kolei powiedział, że córka prawdopodobnie choruje na mutyzm wybiórczy.

Choroba rzadko spotykana, więc tym bardziej wydało mi się to dziwne. Niemniej spotkałam się ze specjalistami z poradni „Mówię”, wymieniłam doświadczeniami i wstępnie zgodziłam z ich tezą. Cały czas jednak wydawało mi się, że to prawie niemożliwe, żeby moja córka na to chorowała. Pytałam siebie, dlaczego?

                Szczerze mówiąc do dziś jestem zaskoczona, skąd pracownicy poradni mieli tyle cierpliwości? Wydawało się, że to nie moja córka ma problem, ale ja mam z samym faktem odwiedzania specjalistów.

Niemniej kontakt z ekspertami, szkolenia, wizyty w poradni bardzo wiele mi dały. Przede wszystkim pokazały, że z problemem nie jestem sama, że są ludzie, którzy doskonale wiedzą, co jest mojej Agnieszce.

Szczególnie, że moja rodzina nadal uważa, że rozdmuchałam problem. Ich zdaniem dziecko na mutyzm wybiórczy nie choruje. Tymczasem mutyzm wybiórczy sam nie zniknie, to schorzenie. Schorzenie, w którym pomagają specjaliści i eksperci. Poradnia „Mówię”, to grupa bardzo empatycznych ludzi, którzy swoim podejściem i zaangażowaniem potrafią wesprzeć. Moja Agnieszka jeszcze jest w trakcie leczenia, niemniej to dzięki nim miałam siłę, by podjąć w ogóle tę walkę. Szczególnie, że mutyzm wybiórczy nie jest zbyt znana i niewiele osób w ogóle ma pojęcie, że to coś takiego jest.

  

Siedmiolatek z mutyzmem 

Mam wspaniałego męża i wspaniałego syna. To właśnie dla nich zrezygnowałam z życia osobistego i zawodowego, poświęcając się całkowicie rodzinie. To oni codziennie dodają mi otuchy i odwagi, by sprostać codziennym czynnościom.

Synek urodził się w wieku moich 25 lat, był słodką niespodzianką dla naszego krótkiego małżeństwa. Teraz już mamy dwójkę wspaniałych dzieci, ale to Michałek na długo królował w całej rodzinie. Był ciekawym świata chłopcem, który wszystkiego chciał dotknąć, zasmakować. Spędził całe 6 lat w domu, poszedł dopiero do zerówki.

Chcę powiedzieć, że na długo nie było widać, że mój synek na coś choruje. W domu był bardzo rozbrykanym, ciekawym świata chłopcem. Często wychodziliśmy na plac zabaw, do piaskownicy. Nigdy nie było zbyt wielkich problemów, aczkolwiek syn nigdy nie był „duszą towarzystwa” Osobiście nam to nie przeszkadzało, ponieważ oboje z mężem nie należymy to zbyt otwartych osób, więc i postawa synka nie była dla nas niczym szczególnym. Nie sądziliśmy jednak, że problem tak się przełoży na szkołę.

Na pierwszej wywiadówce wychowawczyni zwróciła nam uwagę na nieśmiałość u dziecka. Synek przede wszystkim nie udzielał się na zajęciach, nie chciał odpowiadać na pytania, nie bawił się z innymi uczniami. To powodowało, że dzieci powoli się odsuwały od niego i pozostawiały same sobie. O ile ingerencja i rozmowy z nauczycielką występowały, o tyle synek nie bardzo się do tego wszystkiego stosował.

Po pierwszym semestrze, kiedy poprawy nie było, psycholog zdiagnozowała postępującą nieśmiałość u dziecka. Wypytywała o problemy, nasze małżeństwo, relacje rodzinne. Prowadziliśmy jednak na tyle stabilne życie, że żadne problemy nie mogły odcisnąć swojego piętna na dziecku. Chyba, że o czymś nie wiedzieliśmy.

Mój mąż zaczął poszukiwania informacji w Internecie i tam znalazł informacje o mutyzmie. Dla nas było to schorzenie nieznane, kompletnie nie wiedzieliśmy, że takie coś istnieje. Rozpoczęliśmy rozmowy z psychologiem szkolnym, niestety ona również nie wiedziała, czy to, co trapi naszego synka, to nieśmiałość u dziecka, czy poważne schorzenie. Niemniej poleciła nam poradnię „Mówię”. Nie miała możliwości rozmowy z rodzicami mającymi dzieci z mutyzmem, niemniej kierowała tam wszystkich zainteresowanych.

To właśnie tam zobaczyliśmy tak naprawdę, czym jest mutyzm a czym nieśmiałość u dziecka. Otrzymaliśmy bardzo dużą pomoc w zakresie wiedzy i zrozumienia. Przedstawiono nam propozycję szkoleń, pokazano, na czym dokładnie polega problem naszego syna. Teraz cały czas chodzimy na spotkania.

   

Moje dziecko jest chore 

                U małego Adasia lekarze dość szybko zdiagnozowali problem. Nie chciał rozmawiać z innymi, bał się lekarzy, obcych, kolegów i koleżanek. Nie podbierał telefonów, nie witał się, bał się samochodu, centrów handlowych, większych skupisk ludzi. Jednak o ile sam problem istniał, o tyle poszukiwanie rozwiązanie długo nam zajęło.

Wędrowaliśmy od gabinetu, do gabinetu, praktycznie wszystko za własne pieniądze. Nikt nie był w stanie nam powiedzieć, co dokładnie trapi nasze dziecko. Większość zbywała nas informacją, że synek z tego wyrośnie, jeszcze inni podejrzewali choroby różnego rodzaju. Szczerze mówiąc, to samo doszliśmy do tego, co jest naszemu synowi.

O mutyzmie niewiele się mówi a jeszcze mniej słyszy. Dopiero przekopując morze informacji w Internecie, razem z rodziną natrafiliśmy na strony poświęcone temu właśnie schorzeniu. Wszelkie blogi, fora, rozmowy mailowe z rodzicami pozwoliły nam stwierdzić, że być morze nasze dziecko właśnie na to schorzenie choruje? Oczywiście samodzielnie nie mogliśmy wydać diagnozy, potrzebny był specjalista. Rozpoczęliśmy rajd po lekarzach od nowa.

Na nasze szczęście, pojawił się jeden mądry, który wskazał nam poradnię „Mówię”. Poinformował od razu, że jest to jedna z największych tego typu w kraju i że właśnie tam uzyskamy pomoc. Umówiliśmy się na spotkanie.

Po kilku konsultacjach, polecono nam szkolenia mutyzm. Naszym zdaniem psychologowie szkolni powinni przejść takie właśnie szkolenie. Szkolenie było bardzo profesjonalnie przeprowadzone, poświęcono nam maksimum uwagi. Przede wszystkim przekazano nam całokształt wiedzy na temat mutyzmu, jego powstawania, rozwoju, profilaktyki i leczenia. Uzyskaliśmy wszelkie informacje dotyczące zrozumienia schorzenia, sposobów na radzenie sobie z nim. Szkolenia mutyzm pozwoliły na nowo oswoić się z emocjami, które rządzą w naszym domu przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Poczuliśmy się w końcu normalnymi, zwyczajnymi rodzicami, którzy wcale nie są źli dla swojego dziecka. Oprócz samych szkoleń, dano nam możliwość rozmowy z innymi rodzicami, co dodatkowo uspokoiło nasze sumienia.

                Ze swojej strony proponujemy innym rodzicom szkolenia mutyzm, ponieważ dostarczają one bardzo dużej wiedzy na temat własnego dziecka. Bez zrozumienia problemu, nie możemy odpowiednio reagować i motywować do zmian naszych dzieci. Dlatego warto zmotywować się z partnerem i takie szkolenia mutyzm przejść. Szczególnie, że poradnia „Mówię” ma bardzo w porządku wykładowców. Zawsze pomagają, zawsze wspierają, gdy tylko zwróci się do nich z prośbą.

  

Terapia małego Janka 

Mutyzm jest dość mało znanym schorzeniem. Niestety niewielu rodziców, znajomych, krewnych umiało mi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego moje dziecko nie mówi? Mimo że problem dotyczył dziecka paroletniego, doskwierało to jemu i nam, jako rodzicom. Problem jest o tyle złożony, że jesteśmy prostą, niezamożną rodziną, której nie stać na wizyty u specjalistów.

Problem Janka odkryła przedszkolanka w drugiej grupie. Mało się ozywał, niewiele wydawał z siebie dźwięków, był zawsze zapłakany, roztrzęsiony, poważny. Początkowo wszyscy myśleli, że Janek taki po prostu jest. Dopiero pod koniec zdecydowano, żeby odbyć spotkanie pod okiem psychologa. Na niewiele się niestety zdało.

Spotkania z psychologami, z wychowawczyniami niewiele dawały. Małe, wiejskie przedszkole nie dysponuje profesjonalistami z tej dziedziny. Musieliśmy podjąć zdecydowane kroki i poszukać lepszego lekarza. Zaczęliśmy od spotkania z krewnymi, potem ze znajomym znajomego i w ten sposób odwiedziliśmy chyba z pięciu logopedów i psychologów. Część z nich wydała wyrok – mutyzm.

Dla nas, prostych ludzi, wyrok brzmiał okropnie. Nie wiedzieliśmy, co to dokładnie jest, na czym polega, oraz jak wygląda terapia mutyzmu wybiorczego. Nie wiedzieliśmy również, do kogo mamy się udać. I tutaj znowu los się do nas uśmiechnął, ktoś znalazł w Internecie poradnię ”Mówię”.

Zadzwoniliśmy, porozmawialiśmy o sytuacji. Niestety nie mieliśmy możliwości dojazdu na spotkanie. Poprosiliśmy póki co o wsparcie i rozmowę na ten temat. A także o informację, jak ewentualnie będzie wyglądała terapia mutyzmu wybiorczego. Udzielono nam fantastycznego wsparcia i bardzo dużej wiedzy w tym zakresie.

 Po kilku tygodniach, kiedy już mogliśmy finalnie pojechać do poradni i porozmawiać z fachowcami, zdarzył się kolejny cud. Mąż w Internecie znalazł dokładne informacje i fachowe porady dla rodziców zmagających się z tym problemem. Cały czas bowiem mieliśmy wrażenie, że nie jesteśmy dla naszego dziecka wystarczająco dobrzy. Udało się ugasić wyrzuty sumienia.

                Dziś, po dłuższym czasie starań i działań, możemy śmiało powiedzieć, że specjaliści z poradni uratowali nam i naszemu synkowi społeczne życie. Dzięki nim normalnie mówi, otwiera się na świat. Oczywiście terapia trwała długo, mieliśmy chwile zwątpienia, jednak jeden zrealizowany cel synka nam wszystko zrekompensował. Osobiście chcemy zaapelować, żeby ludzie wierzyli w życzliwość innych a z pewnością los do się do nich uśmiechnie. Fachowcy z poradni „Mówię” bardzo pomagają i wytyczają szlaki, by terapia mutyzmu wybiorczego była owocna i jak najkrótsza.

    

Co to jest mutyzm? 

Małe dzieci kojarzą nam się raczej z uśmiechem, radością, beztroską, rozmowami, milionem pytań. Nietrudno zauważyć pewną nieprawidłowość, kiedy małe dziecko niechętnie mówi, jest zamknięte, milczące, zalęknione. Szczególnie jeśli dzieje się to pod naszym własnym dachem, kiedy to dajemy dziecku maksimum naszej miłości, zaangażowania i czasu. Chyba każdy rodzic zadałby sobie pytanie, co źle zrobiłem?

Mutyzm, to bardzo rzadka choroba. Niewiele o niej się mówi, w przedszkolach i szkołach raczej również nie mają o niej pojęcia. Stąd tak trudno o jednoznaczną diagnozę. A jeszcze mniej wiadomo o tym, jak przebiega mutyzm leczenie. Najważniejsze jest jednak prawidłowe rozpoznanie schorzenia.

Moje dziecko również dość długo nie mówiło. Najpierw późno rozpoczęło mówić, potem miało problemy z doborem słów. Generalnie nie było gadatliwe. Wychowuję je sama, dlatego tym bardziej był to dla mnie powód od zmartwień.

Jako nadopiekuńcza matka, dość szybko rozpoczęłam poszukiwania lekarza. Niestety bez skutku. Najczęściej słyszane odpowiedzi, to nieśmiałość, wiek, brak spotkań z rówieśnikami. Jednak mi to nie dawało spokoju. Dlatego też postanowiłam wspomóc się Internetem i tak trafiłam na poradnię „Mówię”. To tam dopiero uzyskałam wiedzę dotyczącą mutyzmu, skali zjawiska, objawów a także informacje na temat tego, jak ewentualnie mutyzm leczenie przebiega. Niestety, inżynierowi z brakiem empatii, niewiele to mówiło. Postanowiłam w takim razie odwiedzić poradnię. I to był strzał w dziesiątkę.

Nie chcę się tu rozwodzić na temat tego, jak dokładnie wyglądało spotkanie, bo pewnie każde wygląda inaczej. Niemniej mnie kosztowało wiele stresów, bowiem wizyt w tego typu poradniach zwyczajnie nie lubię. Na szczęście personel nie dał mi do zrozumienia, że jest mną zniecierpliwiony czy zniechęcony. Wprost przeciwnie, okazali mi wiele ciepła i zrozumienia. Próbowali wyjaśnić, dlaczego czuję się tak, jak się czuję, dlaczego mam tak wiele wyrzutów sumienia. Doskonale też pamiętam wyjaśnienia pani doktor w kwestii samej choroby. Wyjaśnianie mi, czym dokładnie jest mutyzm i dlaczego to właśnie moje dziecko zachorowało, zajęło kilka spotkań.

Dla mnie jest to cenna lekcja. Nie zawsze zachowanie dzieci może odbiegać na tyle od noty, by było to schorzenie. Niemniej warto udać się do takich ludzi, jak Ci z poradni „Mówię”. Nie nachalnie, spokojnie, profesjonalnie wyjaśnili, jak to wszystko wygląda. I zmotywowali do leczenia. Jestem im za to bardzo wdzięczna. Myślę, że moje dziecko również. Szczególnie, że teraz buzia jej się nie zamyka.